O mnie

Moje zdjęcie
"Pisanie naszą pasją" to blog skupiający uczniów SP43 w Bytomiu. Spotykamy się regularnie we wtorki w sali nr 6 na 8 godzinie lekcyjnej - na zajęciach literackich, prowadzonych przez p. Ewę Świąc, Piszemy, czytamy, komentujemy - bardzo krytycznie;) Lubimy różnorodność - wiersze i opowiadania, humor i grozę. ZAPRASZAMY!

wtorek, 20 lutego 2018

Kula, kulka. Kosmos.






Oliwia Niemczyk

Kulka

      Kulki od małego kojarzą mi się z zimą. Może dlatego, że w dzieciństwie uwielbiałam się nimi bawić. Zawsze wychodziłam na dwór z wypiekami na twarzy. Wiedziałam, że czeka mnie lepienie bałwana i bitwa na śnieżki z moją mamą. To ona nauczyła mnie kochać zimę. Z czasem zaczęłam dostrzegać coraz więcej uroków tej pory roku. Mamie zawdzięczałam wszystko.
     Aż pewnego dnia odeszła. Zostałam zupełnie sama. Wszystko, co znałam i kochałam zniknęło. Po mamie została mi tylko jedna malutka kuleczka: przedmiot, z którym codziennie zasypiała i który codziennie nosiła w kieszeni na szczęście. Dostała ją od mojego ojca, który kilka dni później uciekł od nas bez słowa.
    Postanowiłam wyrzucić kulkę... Znienawidziłam ją. Niedawno moja najlepsza przyjaciółka, teraz największy wróg.
    Wyszłam na ulicę i roztrzaskałam ją w drobny mak. 
   W chwili zderzenia kulki z ziemią poczułam ukłucie żalu, ale postanowiłam to zignorować. No cóż... w końcu wszystkie wspomnienia z dzieciństwa poszły na dno.
     Było już późno, więc postanowiłam się położyć. Miałam przed sobą ciężką noc.
     
    Budząc się rano, poczułam coś twardego w kieszeni. Sięgnęłam po przedmiot i zaniemówiłam. W dłoni trzymałam calutką kulkę mamy. Bez najmniejszej rysy.
   Usłyszałam śmiechy, dochodzące gdzieś z kuchni. Wybiegłam z mojego pokoju i podążyłam w stronę, z której dochodziły dźwięki. Tam zastałam mamę, smażącą naleśniki - moje ulubione danie.
    -A nie mówiłam, że ta kulka jest wyjątkowa? - powiedziała z uśmiechem i nałożyła mi naleśnika na talerz.




Oliwia Niemczyk

Nigdy więcej kosmosu

    Moje życie od małego było bardzo męczące. W wieku 3 lat bili się o mnie producenci, choć wcale tego nie chciałam. Gdy miałam 5 lat,  zagrałam rolę w zagranicznym filmie jako córka królowej... Wszystko było na siłę i nie byłam z tego zadowolona, ale póki nie byłam pełnoletnia, o mojej karierze decydował ojciec. W wieku 7 lat miałam polecieć w kosmos... Tak postanowił. Chciał udowodnić wszystkim, że ma silną i niezależną córkę. Nie miałam nic do powiedzenia, zostało mi tylko modlić się, żeby tata zmienił zdanie. Niestety nic takiego się nie stało i po jakimś czasie dosłownie wepchnięto mnie do rakiety. Pożegnałam się z moim ukochanym psem i "wysłuchałam" wykładu jakiegoś mężczyzny. Tak naprawdę byłam zła na wszystko i na wszystkich, nikogo nie słuchałam. Z całej tej paplaniny wyłapałam tylko słowo: "kapsuła".

   Zobaczyłam zielony płyn w strzykawce, poczułam ukłucie i zasnęłam.

 Obudziłam się w dusznym pomieszczeniu, nic nie pamiętając. Kiedy doszłam do siebie, stwierdziłam, że to nie pomieszczenie, tylko kapsuła. Przypomniałam sobie wszystkie filmy o kosmosie, które widziałam i stwierdziłam, że oderwałam się od reszty rakiety. Super... przespałam najciekawsze momenty.

    Dusiłam się, ale wiedziałam, że muszę się przyzwyczaić do tak małej ilości tlenu, bo będzie tak przez kilka najbliższych miesięcy. Jestem ciekawa, czy to miało jakiś cel. Czy mój ojciec faktycznie chciał pokazać wszystkim, jaka jestem dojrzała i silna, czy po prostu nie chciał się już ze mną męczyć. Jestem ciekawa, czy dostałam chociaż coś do jedzenia i picia.

    Rozejrzałam się wokół siebie, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalało mi wąskie siedzenie i ciasne pasy. Zauważyłam w rogu jakieś torebki. Sięgnęłam po nie, starając się zignorować ból wywołany wrzynającymi się w ciało pasami. Tak jak myślałam, jedzenie. Jakieś suszone owoce i to właściwie tyle. Można na tym w ogóle przeżyć?

    Z powrotem usiadłam normalnie i spróbowałam zasnąć. Nie mogłam się odpiąć, zbyt niebezpieczne. Praktycznie nie umiałam się ruszyć, więc zostało mi tylko spanie.

    Kiedy już usypiałam, usłyszałam ciche syknięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przednia ścianka kapsuły otwarła się. Wszystkie ściany kapsuły były szare, a ta naprzeciwko mnie przezroczysta, ale nie na tyle, żebym mogła cokolwiek przez nią zobaczyć, więc nawet nie próbowałam. Teraz za to miałam wszystko na wyciągnięcie ręki. Nie bałam się, że coś we mnie uderzy, że coś się stanie, że, kiedy się odepnę, już nigdy nie wrócę do domu.

    Po prostu to zrobiłam: odpięłam się. Nic się nie stało, po prostu stałam... Nie powinnam się unosić?

    Jeszcze raz rozejrzałam się po wnętrzu kapsuły. Chwila... dlaczego torebki z jedzeniem po prostu leżą na ziemi, dlaczego wszystko jest normalne? Dlaczego ścianka sama się uchyliła? Dlaczego ten kosmos jest tak nierealny? Po prostu ciemność, nie ma żadnych gwiazd, planet, odłamków... Kapsuła nawet się nie trzęsie, w ogóle nie czuć, że się porusza? A może wcale się nie porusza...?

    Zrobiłam krok do przodu i mocniej uchyliłam szybę. Nic... żadnego przeciągu, chłodu. Czy to ja nie jestem prawdziwa, czy to, co się wokół mnie dzieje? Teraz strach opuścił mnie całkowicie  i w ogóle nie myśląc o tym, co robię, skoczyłam w przestrzeń. Spodziewałam się, że będę spadać, aż umrę z wycieńczenia albo głodu. Tymczasem stałam właśnie na czymś twardym i już nie spadam. Spojrzałam w górę, nic nie widziałam. Spojrzałam w dół, w lewo, w prawo. Nic, zupełnie nic...

 W tym momencie zapaliło się mnóstwo bardzo jasnych świateł, zakręciło mi się w głowie i upadłam. Zamknęłam oczy, bo światła bardzo raziły. Znowu je otworzyłam. Usłyszałam pikanie, ocieranie się metalu o metal i jakieś krzyki:

,,Obudziła się!"

,,Narkoza!"

,,Uśpijcie ją!"

      Poczułam jeszcze tylko ból w klatce piersiowej i nie czułam już nic.

      Obudziłam się. Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Obok mnie siedział mój tata, a niedaleko ode mnie stała pielęgniarka. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale po chwili to do mnie doszło: szpital. Miejsce, którego tak bardzo nie lubię...

    Mój tata jeszcze nie wiedział, że się obudziłam. Pielęgniarka za to obróciła się w moją stronę, uśmiechnęła się i podeszła do mojego łóżka.

     -Co się ze mną stało? - spytałam.

     Tata podniósł głowę i się uśmiechnął, ale nic nie mówił.

    -Jakby ci to powiedzieć... Obudziłaś się w na stole operacyjnym, kiedy lekarze ratowali Ci życie. Miałaś wypadek. Jesteś bardzo dzielna... - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.

      -Ale ja byłam w kosmosie... - powiedziałam zdziwiona. Już nic nie rozumiem...

      Tata spojrzał zaniepokojony na pielęgniarkę.

     -Proszę się nie martwić, to normalne. Zwykle sny podczas śpiączki są... dziwne - powiedziała i mrugnęła do taty, a ja znowu zasnęłam.

       
      Nigdy więcej kosmosu, proszę.






Natalia Koziorowska

Niechciana

   Zawsze byłam niechciana przez swoją rodzinę. Kazano zajmować się mną sprzątaczce. To ona mnie przewijała, dawała jedzenie i picie. Robiła to z wielką niechęcią.

   Pewnego dnia moja mama wpadła na pomysł, który miał obrócić do góry nogami ich życie, a szczególnie moje.

   Miałam się znaleźć tam, gdzie nikt nigdy nie był, wtedy nazywaliśmy to miejsce "chmury". Moi rodzice byli bardzo bogaci, więc bez żadnych kłopotów mogli zrealizować swój plan. Zlecili komuś zbudowanie rakiety, która miała mnie wystrzelić w chmury. Konstruktor usłyszał, że ma zbudować ją "na mój wzrost". Dlaczego? Ponieważ rodzice nie chcieli, żebym kiedykolwiek wróciła na ziemię. 

   W wieku 6 lat zostałam wysłana "w chmury". Do 10 roku życia latałam wokół jakiegoś okręgu. Byłam karmiona przez dziwne siły.

   Gdy miałam 11 lat, coś bardzo silnego przyciągnęło mnie do tego czerwonego okręgu. Bałam się o to, jak przeżyję bez jedzenia i picia.  Byłam w wielkim zakłopotaniu. Ze smutku i złości skoczyłam tak mocno, że w pewnym momencie wpadłam do tunelu. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że cały czas znajdowałam się  na jego powierzchni. Wiedziałam już że czeka mnie śmierć. 

   Nagle w jednej mojej ręce pojawił się długopis a w drugiej kartka. Do mojej głowy wpadła taka myśl, że może kiedyś jeszcze ktoś tu przyleci. Postanowiłam więc napisać krótki liścik do moich rodziców. Pojawiły się w nim słowa: " Zawsze was kochałam. "




Julia Kołcz

Perfekcja

   Dzisiaj są moje urodziny. Dopiero 16 albo aż! Zaraz ma przyjść po mnie Leondre Devries (dla jasności -  to mój chłopak).

   Po pięciu minutach słyszę dzwonek do drzwi:

-Witaj, księżniczko!
-Nie masz mi nic do powiedzenia?
-Ładnie dziś wyglądasz?
-Oj już nie żartuj... Wiem, że wiesz, o co chodzi…
-Nie mam ci nic do powiedzenia oprócz: "kocham cię". Ale teraz chodźmy, nie traćmy czasu - mruknął Leondre.

   Przewróciłam oczami i wsiadłam na Suhtoriego czyli motor Leo. Jechaliśmy przez jakiś czas, w końcu Leo zatrzymał motor i założył mi opaskę na oczy. Szliśmy przez 10 minut. Słyszałam jak Leo szeptał coś pod nosem. W pewnym momencie zdjął mi opaskę. Widziałam tylko, że znajduję się w jakimś dużym i białym pomieszczeniu, pełnym kostiumów.

   Leondre powiedział do mnie z uśmiechem:
   -Załóż to i mi zaufaj… Jak nigdy dotąd.

   Bez wahania włożyłam kostium. Leo złapał mnie za rękę i poprowadził do jakiegoś faceta.
  Wytłumaczył mi, co i jak, a ja wywnioskowałam tylko to, że zaraz będę w kosmosie  - z moją perfekcją  - Devries.

   Minęła godzina i …. Byliśmy w kosmosie!  Leo złapał mnie za rękę,  mówiąc:

   -Widzisz księżniczko te gwiazdy?
   -Oczywiście!
   -One świecą tylko dla ciebie.